środa, 3 lipca 2013

TAM, GDZIE ROSNĄ POZIOMKI

Tekst: Anna i Krzysztof Kobusowie, podróżnicy, fotografowie, autorzy książek oraz serii przewodników „Mali podróżnicy w wielkim świecie”. Rodzice 7-letniego Michałka i 6-letniego Stasia. 

Ta historia zaczyna się pewnego wieczoru, gdy w moje ręce wpada książka „Cudowna podróż” noblistki Selmy Lagerlöf. Mam 14 lat i dosłownie w kilka dni „połykam” opowieść o chłopcu, który przemierza Szwecję na grzbiecie dzikich gęsi. Choć, tak naprawdę, może początku mojej przygody trzeba szukać jeszcze wcześniej, gdy jako piegowata dziewczynka z rudymi warkoczykami idę ulicą, a dzieci zaczepiają mnie: „Czy to ty jesteś Pippi?”. Bo wyglądam dokładnie tak jak ona (i też mam tatę kapitana!).
Gdy zostaję mamą, pojawia się pomysł: a może wyruszyć z synami do Szwecji? Selma Lagerlöf miała ambitne marzenie, by nauczyć dzieci patriotyzmu. Nie za pomocą nudnych dat i faktów, lecz opowiadając im o niezwykłej podróży w czasie, podczas której mały Nils poznaje swój kraj, jego legendy, tradycje, ludzi i krajobrazy. Z książką w dłoni wyruszamy po własne odkrycia.


Wieczorem wypływamy promem Stena Line z Gdyni, rankiem budzimy się już w Karlskronie. Miasto Króla Karola XI (nazwa pochodzi od połączenia jego imienia i korony) jest niezwykłe: położone na 33 wyspach, z przepiękną starówką, a co najważniejsze: pomnikiem małego Nilsa z „Cudownej podróży”. 
– Krzywa gęba! – wołał nasz bohater w powieści na widok pomnika Karola XI, który w odwecie zszedł z cokołu i zaczął go gonić przez miasto. Malec schował się pod kapeluszem drewnianej skarbonki, zwanej „dziadkiem Rosenbomem” (patrz zdj. na następnej stronie). Znajdujemy ją przed Kościołem Admiralicji – to doskonałe miejsce do wrzucenia kilku monet, a także przeczytania 7-letniemu Michałowi i młodszemu o rok Stasiowi fragmentu książki, która kiedyś tak mnie zafascynowała. 
Ciekawego odkrycia dokonuję w Muzeum Marynistycznym: dzieci są tu mile widziane! Mają dla siebie kąciki zabaw, a o przygotowanych specjalnie z myślą o nich ekspozycjach (wszystkiego można dotykać), opowiada w słuchawkach polski lektor. 
Nasi synkowie oddają salwę do duńskiego okrętu obok makiety morskiej bitwy, potem na radarze sprawdzają, kto właśnie wpływa do portu. Uczą się także chodzenia po rejach i halsowania pod wiatr. Po dawce edukacyjnych przygód dla najmłodszych pora na coś dla rodziców.
Ogródki działkowe na wyspie Dragsö w Karlskronie to kwintesencja szwedzkiej architektury. Wszystkie domki są pomalowane na charakterystyczny rdzawoczerwony kolor faluröd. Pierwotnie barwnik z miedziowej rudy zmieszany z mąką i olejem lnianym świetnie konserwował drewnianą zabudowę, dziś używa się do tego celu nowej technologii. Dragsö jest z pewnością jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Szwecji, pokazywanym w albumach i folderach. Przed domkami powiewają niebiesko-żółte flagi, w oknach stoją miniaturowe figurki latarni morskich, żaglowców i mew. 
To idealne miejsce, by zrozumieć tutejsze podejście do życia. Praktyczne, ekologiczne, doceniające piękno w prostocie oraz tradycyjnych wartościach. Jedną z nich jest trygghet, czyli bezpieczeństwo. Na przekór światowej karierze, jaką zrobiły szwedzkie kryminały, codzienne życie jest tu spokojne. Nikomu nie przychodzi do głowy szarżowanie na drodze, bo w tutejszych lasach żyją tysiące łosi, spotkanie z takim zwierzęciem na drodze może być dla obu stron śmiertelnie niebezpieczne. 
Zresztą nie mamy się po co spieszyć, bo następnym miejscem, które odwiedzamy, jest park dla dzieci Barnens Gård ...

Co jeszcze warto zwiedzić w Szwecji razem z dziećmi, dowiesz się z czerwcowego  wydania magazynu Gaga. 

Brak komentarzy: