Żegnaj, Kopciszku
Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, owładnięta pasją kupowania zabawek (jemu? sobie?) szukałam przed mikołajkami figurki rycerza na koniu. Wśród dziesiątek dziarskich junaków, których zobaczyłam na półce, były też dwie księżniczki. Dwie bidulki, które czekały na półce, aż ktoś je zechce. Jedna stała w białej sukni, z opuszczoną głową i różą w ręce. Druga zapraszała z uśmiechem do tańca – wyeksponowana, różowa i bufiasta. „I to wszystko?”, dziwiłam się. A gdzie jest wojownicza księżniczka, taka z mieczem i w ogóle? Dziesięć lat temu, kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, nie znalazłam żadnej. Teraz jest za to ich pełno, bez problemu kupuję córce uzbrojoną elficę na koniu. A z plakatu obok zaprasza do kin Merida Waleczna. „Oj, coś się zmieniło”, cieszę się.
Życie jak w bajce
Przyjrzyjmy się: jakie figurki odlewa się ostatnio z plastiku w chińskich fabrykach i w jakie atrybuty scenarzyści wyposażają postacie kobiece? Wiele to mówi o nas i współczesnej kulturze. Zabawki i filmy oddają wartości, którymi chcemy nasączyć nasze dzieci, żeby wyrosły na ludzi pasujących do społeczeństwa. Dzisiejsze filmy animowane pełnią funkcję baśni. Ich bohaterowie mówią pomagają nam ustalić, kim jesteśmy i czego oczekujemy od innych.
Baśniowe wątki przedarły się do filmów animowanych i kreskówek, pobudzają wyobraźnię projektantów zabawek. Filmy i zabawki można uznać za ekspresję Jungowskiej zbiorowej nieświadomości – pokazują nam archetypy, wzorce zachowania. Bruno Bettelheim doceniłby terapeutyczne znaczenie animacji i ich wartość metaforyczną. Kinowe , doprawione magią i D, mówią dziecku: „Tak się zachowują dziewczynki, a tak – chłopcy! Ty możesz płakać, a ty nie. Ty na różowo i czekasz z wdziękiem, ty na niebiesko i pędzisz!”. Filmy dla dzieci są niezwykle skutecznymi przekaźnikami wzorców, bo nie prawią morałów i nie nakazują niczego wprost. A to, co zostało zasugerowane, co zdołamy sobie sami dopowiedzieć, zwerbalizować i uzupełnić, działa na naszą wyobraźnię i pamięć wiele silniej niż treści podane metodą „kawa na ławę”. Na tym polegała magia tradycyjnych baśni podobnie oddziałują współczesne filmowe. Zaspokajają potrzeby dziecka, opowiadając mu historię o tym, jakie może być, jakim mu być nie wolno i jak sobie poradzić z tym, kim się jest.
Historie pełnią też funkcję modelującą: zalecenia typu „umyj zęby” dzieci z radosnym piskiem odrzucają, posłuszne zjawisku reaktancji, natomiast jeśli wszystkie małe supermisie w bajce myją zęby, to szczoteczki idą w ruch, bo fajnie też tak robić, jak robią supermisie.
Zabieram córkę do kina świadoma tego, że wycieczka do kina na „Zaplątanych” lub „Meridę Waleczną” jest w gruncie rzeczy lekcją wychowawczą, co do której mogę być pewna, że czterolatka ją przyswoi i zapamięta. Na co mogę liczyć? Co się właściwie zmieniło we wzorach postaci kobiecych od czasu, gdy babcia opowiadała mi „Czerwonego Kapturka”?
Z mieczem, bez ścierki
Pierwsze, co widzimy, to całkiem nowy rodzaj bohaterki, który z grubsza można by określić mianem: wyemancypowana księżniczka. W typologiach bajek magicznych i baśni na początku XX wieku wyróżniano takie typy kobiece, jak: zdobywana narzeczona, mądra dziewica, zaklęta królewna i niewierna żona. Pojawiała się jeszcze Baba Jaga lub inna wróżka, dobra albo zła – ale nie jako bohaterka, tylko jako pomocniczka albo przeszkoda. Tymczasem teraz w kinie spotykam Meridę Waleczną, która kroi jabłka mieczem, jeździ konno, nie słucha mamy, nie chce wyjść za mąż i nie lubi prac domowych. Jak interpretować taką postać?
W baśniach dzieciństwa bohaterki musiały być pracowite. Kopciuszek wybierał bez skargi mak z popiołu i mył naczynia za głupie siostry, dzięki czemu w końcu wszyscy go polubili. Czerwony Kapturek zaliczył złą przygodę z wilkiem, bo skusił się na lenistwo w trawie i zrywanie kwiatków, zamiast grzecznie dźwigać koszyczek babci. Bajki tego typu niosły przekaz: dobra dziewczyna to ta, która sprząta, gotuje, niańczy, pracuje. W ten sposób robiono pranie mózgu kobietom sprzed ery partnerskiego podziału obowiązków domowych: „Dziewczynko, twoim przeznaczeniem jest praca, trud i cierpienie – nie buntuj się, bo zje cię wilk”.
Tę pracowitość Kopciuszka, wykpioną przez feminizm, można też jednak rozumieć inaczej. W „Biegnącej z wilkami” Clarissa Pinkola Estés analizuje baśń podobną do Kopciuszka, o dziewczynce osieroconej przez matkę, wykorzystywanej do ciężkich robót przez macochę i dwie siostry, wysłanej do lasu do Baby Jagi po ogień. Dziewczynka pracuje tam ciężko, sprząta, gotuje, oddziela mak od popiołu. Pomaga jej w tym mała laleczka, podarunek od matki. W końcu dziewczynka wraca do domu od Baby Jagi i przynosi ogień, który spala złą macochę i jej córy. Estés interpretuje baśń jako przekaz: „Żeby dojrzeć i dorosnąć, musisz oderwać się od matki i zaufać sobie, swojej pracy, swojej intuicji, mówiącej ci, jak robić różne rzeczy. Poradzisz sobie!”.
Można tak rozumieć również wątki związane z pracą, pojawiające się w innych baśniach. W „Oślej skórce” królewna ucieka z domu, znajduje pracę i robi karierę „od posługaczki do królowej”, a Królewna Śnieżka przestaje wreszcie obijać się w pałacu u macochy, wyrusza w świat i uczy się pracować na rzecz innych, sprząta Krasnoludkom. Praca jest tu częścią drogi bohatera, który odrywa się od maminego cycka (niekoniecznie z własnej woli) i szuka swojej nowej tożsamości. Co na to Merida Waleczna? Nie umie piec ciastek ani zamiatać. Podobnie jak Mulan, nie umiałaby nawet nalać herbaty bez rozlewania. Za to obydwie świetnie walczą – przejęły pracę mężczyzn.
Bestia bez obrączki
Zmieniło się też podejście do seksu. Dawna bohaterka baśni była bierna, skromna, posłuszna i wycofana seksualnie. Jej marzeniem i spełnieniem było małżeństwo, do którego często dochodziło bez jej starań, po prostu siłą rzeczy, w nagrodę za dobre (patrz: posłuszne, pracowite, skromne, bierne) zachowanie. Jednak bohaterki nie mogły otwarcie marzyć o małżeństwie ani do niego dążyć – Roszpunka, Śpiąca Królewna, Kopciuszek czy Piękna nie ośmielały się same aktywnie poszukiwać męża, raczej godziły się na swój los lub były zdobywane. Inne zachowanie źle by o nich świadczyło. Gdy Czerwony Kapturek zapomina się i rozmawia z wilkiem, Bettelheim interpretuje to jako dziewczęcą próbę rozpoznania własnej płciowości. Czerwony Kapturek zostaje ukarany za ciekawość, aktywność i podtrzymywanie relacji z wilkiem – zostaje pożarty.
Podsumowując, w sprawach miłości i seksu kobiecym postaciom zalecana jest aktywność, zamiast przebierania maku w kącie. Należy odnaleźć siebie, przy okazji można (niekoniecznie trzeba) znaleźć miłość. Ślub? Poczekajmy z tym! I zauważmy, że są to zalecenia kierowane dawniej w tradycyjnych baśniach do męskich bohaterów – głupich Jasiów, królewiczów i innych nieboraków. Dziś księżniczki przejęły ich cele.
Politycznie świadome
Na koniec jeszcze jedna różnica: dawniej w baśniach celem było dobro (czyli małżeństwo) uzyskane przez samą tylko główną bohaterkę. Dziś Merida, Mulan, Amidala, minimkowa Selena i inne bohaterki osiągają cel (tożsamość, wolność, miłość) pod warunkiem, że jednocześnie troszczą się też o dobro ogółu. Merida poskramia swoją niezależność dla dobra Szkocji, Mulan szczęśliwie udaje się pogodzić zamiłowanie do niezależności z ożenkiem ratującym honor rodziny, a Fiona, wychodząc za Shreka, jednocześnie ratuje krainę przed kryzysem. Księżniczki mają nie tylko osobisty cel – walczą też często o jakąś sprawę, ratując miasto, kraj czy planetę. Ich działanie przechodzi ze sfery prywatnej (tradycyjnie kobiecej) do publicznej (tradycyjnie męskiej).
Wiele wątków wskazuje na to, że księżniczki zmężniały. Przestały nosić się na różowo. Władają mieczem, strzelają z łuku albo znają kung-fu. I wreszcie: polubiły się z bestiami niekoniecznie w celach matrymonialnych – same odnajdują w sobie dziki, nieujarzmiony pierwiastek natury. To dlatego Fiony pilnuje smoczyca, a mama Meridy zmienia się w niedźwiedzicę. Wzór kobiecej postaci lansowanej dziś w kreskówkach można by nakreślić tak: „Dobra dziewczynka to taka, która zachowuje się jak rycerz”. I zgodnie z tym, w sklepach zabawkami cieszy oko wybór wojowniczych księżniczek.
Jest i druga strona medalu: dla równowagi, niektórzy męscy bohaterowie kreskówek nauczyli się troszczyć o innych i gotować (Shrek gotuje i przewija dzieci). Czy to koniec ewolucji? Nie sądzę. Podczas ostatniego przeglądu w sklepie z zabawkami znalazłam figurkę kobiety-elfa jadącej konno i trzymającej u piersi niemowlę. Nie natknęłam się jeszcze na figurkę rycerza uczącego synka strzelać z łuku, ale nie tracę nadziei. Archetypy nam się mielą, będzie jeszcze wesoło, dlatego z ciekawością wypatruję, co nowego w kinach dla dzieci.
Katarzyna Wasilewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz