czwartek, 12 maja 2011

Muminki - czyta Krzysztof Kowalewski



Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Krzysztofem Kowalewskim, który 21 maja będzie gościem specjalnego pokazu filmu, po którym przeczyta fragmenty „Opowiadań Muminków”

Jak ja się zachwycam, to każdy może

W jaki sposób przygotowywał się pan do nagrania Muminków? Czy w ogóle musiał się pan przygotowywać?
Tak! Zawsze trzeba się zapoznać z materiałem, przeczytać go tak, jak się czyta książkę. Potem według własnego uznania trzeba wybrać sobie fragmenty, które przypuszczalnie sprawią trudności w wymowie i zrozumieniu. Czyli po prostu bardziej złożone zdania. Wszystko po to, żeby nie tracić później czasu w trakcie nagrania.

Jak długo trwa jedna sesja nagrywania audiobooka?

Więcej niż dwie godziny nigdy nie nagrywałem. Podczas jednej sesji czytam około 60 stron. Potem to już nie ma sensu – głos wysiada, zdziera się. W drugiej godzinie z powodu zmęczenia aparatu mowy zdarzają się przejęzyczenia. Jak się pomylę, przekręcę słowo lub w ogóle powiem inne – robię małą pauzę i je powtarzam, bo wiem, że zostanie poprawione w montażu. Idzie szybciej niż w przypadku klasycznego radiowego nagrania.
Czytanie to jest w ogóle ciężka praca, duży wydatek energetyczny. Ale jakoś daję radę. Zdawać by się mogło, że człowiek tylko siedzi i czyta. Aparat mowy to są jednak mięśnie, i one cały czas pracują, bo artykulacja musi być na tym samym poziomie. Dwie godziny to jest potąd [tutaj pan Krzysztof pokazuje na czubek swojej głowy] – powinienem sobie taką kreskę narysować na czole.

Czytał pan swoim dzieciom przed snem?
Tak! Ale to co innego, dziecko przez dwie godziny na szczęście nie zasypia. Dwie godziny czytać dziecku do snu? Za duży luksus dla dziecka i za duża męka dla rodzica.

Którego z bohaterów Muminków lubi pan najbardziej?
Lubię i Muminka, i Ryjka, i Włóczykija. Każdy z nich ma własny charakter, to są indywidualności, nie dadzą się sklasyfikować. Nie wychowywałem się na tej literaturze, poznałem ją jako dorosły człowiek i nie traktuję jej jako adresowanej wyłącznie dla dzieci. To tak subtelnie i dowcipnie napisane książki, że dorosłe osoby też się mogą zachwycić. Jak ja się zachwycam, to każdy może.
Podoba mi się subtelny stosunek Muminka do panny Migotki, jest w tym jakaś delikatność. I mama, taka klasyczna, i ojciec pogrążony w kompletnie abstrakcyjnej pracy, chociaż łatwego życia to on nie miał.
Po prostu świetna literatura. Jak się czyta dzieciom coś takiego, to musi to potem procentować.

A co pan czytał w dzieciństwie? Miał pan swoją ulubioną książkę?
Oczywiście czytałem Tuwima, Brzechwę, Makuszyńskiego. Ulubiona książka? No jak to! „Trzej Muszkieterowie”!
Moja matka mi czytała. Była aktorką i terroryzowałem ją co wieczór, nie z lenistwa, tylko dlatego, że ona tak pięknie czytała, To było jak muzyka.
Zresztą po niej przejąłem sposób interpretowania i wyciągania pewnych żartów, które są w tekście. Mam to po niej w spadku.

Rozmawiała Agata Napiórska, wydawnictwo „Nasza Księgarnia”

Brak komentarzy: