środa, 28 listopada 2012

Spark – pies wyjątkowy



Czy znasz innego psa, który, mówi, śpiewa i opowiada dowcipy?A gdy nie ma się z kim bawić wyje i szczeka?
Nie? Tak myślałem, bo to ja jestem Spark pies wyjątkowy!
Rocky Spark kocha rocka, muzyka to powietrze którym oddycha!
Hip-Hop Spark to pewny siebie raper, który uwielbia tworzyć rymy!
Super Spark to super pies, który jest gotowy do ratowania naszej planety!
Spark to interaktywny, rozmowny, przezabawny psiak z najnowocześniejszą technologią rozpoznawania głosu.
Reaguje na pytania, poproszony opowiada kilka różnych dowcipów, śpiewa piosenk,i w swoim niepowtarzalnym stylu wyje i szczeka!
www.epee.pl

wtorek, 27 listopada 2012

Zabawki w walce z nudą

Jak zaprojektować zabawki, by rozwijały kreatywność dzieci i nie znudziły się po kilku minutach? Jakich materiałów używać, by zachęcały dzieci do własnej twórczości?
Nowo powstała marka LoveKids.pl znalazła na to sposób. Z ekologicznej tektury zaprojektowane zostały domki dla lalek, wigwamy, drzewa, auta do samodzielnego składania i wykańczania. Nie dają gotowych rozwiązań, wymagają zaangażowania, rozwijają dziecięcą wyobraźnie i taki jest ich cel.  
Kartonowe, ekologiczne choinki to właśnie najnowsze zaprojektowane specjalnie na Święta zabawki
Fot. Paulina Kania Pink Wings.


Badania psychologiczne dowodzą, że stymulacja zmysłów: wzorku, słuchu, dotyku, węchu, smaku wpiera prawidłowy, harmonijny rozwój dziecka. Im większa liczba zmysłów jest stymulowana, tym bogatsze są poznawcze przeżycia dziecka. Dlatego właśnie przedmioty projektowane dla dziecka powinny być tak skonstruowane, by umożliwić maluchowi testowanie własnej spostrzegawczości, udoskonalanie sprawności ruchowej i rozwój zdolności poznawczych. Jak podaje Guardian, amerykańscy naukowcy udowodnili, że wczesne dzieciństwo spędzone z książkami i zabawkami edukacyjnymi ma wpływ na rozwój części mózgu odpowiedzialne za język i poznawanie, które są dzięki takim stymulacjom dużo bardziej rozwinięte. Stymulacja kognitywna (poznawcza) dzieci w wieku 4 lat jest kluczowa do rozwinięcia pewnych fragmentów mózgu – a zwłaszcza istoty szarej w zewnętrznej części mózgu – w ciągu kolejnych 15 lat.
Zadaniem nowego projektowania dla dzieci jest wykorzystanie ciekawości dzieci  do poznawania nowych zjawisk, rozbudzanie fantazji i pomysłowości oraz pozwolenie najmłodszym tworzyć to, co chcą i jak chcą i w ten sposób rozwijanie ich naturalnych zdolności. Zabawki muszą być multisensoryczne, interaktywne, skłaniać dziecko do poznawania, poszukiwania, zabawy, nauki i kreatywnego wykorzystania możliwości, jakie dają przedmioty w jego otoczeniu. W ten sposób można naprawdę wspierać dziecko w jego rozwoju.

Pomysłodawczynią i założycielką marki LoveKids.pl jest Katarzyna Radecka dyrektor marketingu SimpliCity – creative printing house realizującego projekty graficzne, a prywatnie mama Zuzy i Poli. Do współpracy zaprosiła młode projektantki, które w swoich pracach często demonstrują głos wewnętrznego dziecka - Martę Krupińską,  Mariannę Czwojdrak, Martę Skrzypczak, Zuznannę Mielczarek. Projektantki z Lovekids.pl zadbały o to, by design służył rozwojowi wyobraźni dzieci i stworzyły zabawki, które zapraszają do indywidualnego ozdabiania, przerabiania. A przy tym są bezpiecznie zaprojektowane z użyciem tylko ekologicznych, trwałych tektur, funkcjonalnie składane, estetycznie zapakowane i wyprodukowane w Polsce. Kolekcja dzieli się na linię Mini, do której należą Autko, Drzewko, Wieża, Domek, linię Midi - Domek dla lalek oraz linię Maxi - Duży domek, Domek/Szałas, Drzewo.

Zabawki LoveKids.pl to pomysł na wspólne spędzanie czasu z rodzicami, składanie fantastycznych papierowych konstrukcji, malowanie, oklejanie, kolorowanie czyli JakimTylkoNamPrzyjdzieDoGłowyOzdabianie!  Warsztaty podczas II Festiwalu Designu i Kreatywności dla Dzieci, pokazały, że z domku dla lalek mali projektanci potrafią wyczarować dom mody, warsztat samochodowy, pałac księżniczki i inne obiekty do zabawy.

Zabawki są dostępne na stronie www.lovekids.pl



Domek/Szałas
Design: Zuzanna Mielczarek
Studentka Architektury i Urbanistyki na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu
Interesuje ją projektowanie architektoniczne, design, moda, ekologia- recykling, wegetarianizm.
W szałasie wigwamie można się skryć i urządzić swoją „bazę”. Otwory w dachu wpuszczają niezbędną porcję światła, ale także nawiązują do tradycyjnych indiańskich wzorów. Kolory, ozdoby - pióra, flagi, totemy. Wszystko zależy od wyobraźni dziecka. 



Domek dla lalek

Design: Marta Krupińska
Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu w zakresie projektowania produktu i form przemysłowych. Jej projekty były wielokrotnie wystawiane i nagradzane. Współpracuje z firmą Meble Vox, właścicielka firmy projektowej Doto Form.
Dom dla lalek ma zaprojektowane wnętrze na kilka pokoi, gdzie można tworzyć swoje meble, ozdoby lub wstawić inne zabawki, które najbardziej lubimy. Po złożeniu ma praktyczną rączkę, by łatwo zabrać domek z sobą, gdy wychodzimy.






Drzewo
Design: Marta Skrzypczak
Pracuje w dziale designu SimpliCity, gdzie zajmuje się m.in. tworzeniem kreatywnych konstrukcji z kartonu. Prywatnie mama dwójki wesołych maluchów. Tworząc projekty LoveKids.pl myśli o potrzebach dzieci.
Drzewo ma prostą konstrukcję i wiele możliwości na własne ozdabianie. W komplecie ptaszki i owoce, które pokolorowane będą wraz z drzewem tworzyć przestrzenną formę rzeźbiarską.




Domek, Autko

Design: Marianna Czwojdrak
Studentka Uniwerystetu Artystycznego w Poznaniu, wydziału Wzornictwo, specjalność sztuka projektowania krajobrazu. Interesuje ją tworzenie miejsc tymczasowych w tkance miejskiej.
Oba projekty - Domek i Drzewko to małe formy, które łatwo zabrać ze sobą i przenieść zabawę w dowolne miejsce. Idealne dla młodszych dzieci. 


wtorek, 20 listopada 2012

Wielki finał akcji charytatywnej


Sukces akcji charytatywnej organizowanej przez markę BAGGI Design oraz Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci. W poniedziałek 19 listopada w Rzeszowie odbył się wielki finał akcji charytatywnej organizowanej przez markę BAGGI Design oraz Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci. Dwaj podopieczni rzeszowskiego hospicjum otrzymali wcześniejszy prezent mikołajkowy - odnowiony pokój! Akcję promował Rafał Cieszyński, wraz z żoną Alżbietą Leńską-Cieszyńską. Aktor odwiedził 14-letniego Bartka i 15-miesięcznego Sylwka w ich domu w Wólce Pełkińskiej.

Rafał Cieszyński to aktor młodego pokolenia, znany między innymi z serialu "Ojciec Mateusz". Od września wspólnie z żoną namawiał na facebookowym profilu Baggi Design do pomocy chorym braciom Bartkowi i Sylwkowi. Bartek ma 14 lat i cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Jego najmłodszy braciszek, 15-miesieczny Sylwek jest obecnie diagnozowany, ale prawdopodobnie cierpi na tę samą chorobę. Chłopcy mają jeszcze czworo zdrowego rodzeństwa - Sabinę, Gabrysię, Arka i Tymka. Dziećmi zajmuje się mama, a na utrzymanie rodziny pracuje tato.

W ubiegłym tygodniu pracownicy firmy Globinit Development, właściciela marki Baggi Design, w dwa dni zmienili nie do poznania pokój. Ściany zostały odświeżone i pomalowane na nowe kolory. Położono nową wykładzinę, założono rolety w oknach. W końcu w pokoju stanęły nowe meble i zawisły nowe obrazki i dekoracje. Oprócz szaf i szafek pojawiły się nowe łóżka dla chłopców oraz specjalny, duży przewijak, który ułatwi mamie ich pielęgnację. Pokój okazał się wspaniałym prezentem dla całej rodziny. Dzieci najbardziej cieszyły się z nowej kanapy, fotelików i puf, a mama musiała wręcz wyznaczyć kolejkę do korzystania z największej pufy, gdyż dzieci uwielbiają leżeć na niej i oglądać telewizję.

Rafa Cieszyński po odwiedzeniu dzieci w Hospicjum stacjonarnym odwiedził rodzinę Kojderów. Rozmawiał z dziećmi o ich zainteresowaniach i marzeniach, na przygotowanych przez nich karteczkach wypisywał dedykacje z autografem. Mama poczęstowała wszystkich własnoręcznie upieczonym, pięknym tortem.

Akcja zainicjowana przez markę BAGGI Design miała na celu zaangażować internetową społeczność w pomoc chłopcom. Został utworzony fanpage, na który zgromadziło się blisko 3 tysiące fanów inicjatywy. „To bardzo dobry początek, by edukować społeczność o kondycji polskich hospicjów, ich problemach oraz kłopotach podopiecznych, a także budzić chęć niesienia pomocy tym najbardziej potrzebującym” mówił dyrektor firmy Teodor Trawka. Zapewnił, że to nie ostatnia akcja pomocy w jaką włączy się firma: „Chcemy robić takie akcje częściej. Gdy zgłosiliśmy się do hospicjum z propozycją pomocy, chcieliśmy to zrobić po cichu. Przekonano nas, żeby zrobić to inaczej. W naszym społeczeństwie wstydzimy się podpisać pod tym, że robimy coś dobrego. Taka akcja może przekonać, że warto angażować się w pomoc”.

Akcja wciąż gromadzi swoich zwolenników na profilu https://www.facebook.com/BaggiDesign i wcale nie zamierza zaprzestać swojej działalności.

środa, 14 listopada 2012

Rodzina od nowa



Nie jesteśmy wyjątkowi. Sobotnie zakupy w markecie, potem basen i obiad. Nasza historia nie jest wyjątkowa. Nie lubiłeś tego nigdy. Chociaż dziś twierdzisz, że normalność to najlepsze, co ci się mogło przytrafić.


Po pierwsze: Zdziwienie 
Nawet nie spytałam, co się stało. Przecież to już wcześniej zdarzało się tyle razy. Gwałtowna była ta nasza miłość. Skąd więc miałam wiedzieć, które „kocham” jest już tylko lękiem, a które „odchodzę” tym prawdziwym. To chyba był czwarty dzień naszej kłótni. Jak zwykle mijaliśmy się w drzwiach bez słowa, nie dzwoniliśmy w ciągu dnia. Tylko krótkie: „Pojedziesz dzisiaj po Hanię?”, „Zapłać czynsz, proszę”. Nic nie przeczuwałam, przecież znałam scenariusz. W końcu na stole w kuchni zostawiałeś karteczkę: „Pogadamy?”. Czasem, rzadziej, ustępowałam pierwsza. Prosiłam mamę, by została z Hanią. Zabierałam cię na obiad albo do kina. Teraz to ja wyciągnęłam rękę, bo czas milczenia nieznośnie się przedłużał. „Ciągle się gniewasz?”, spytałam. Wyczułam obcość. Nie spytałam: „Co się stało?”. Potem mi wyrzuciłeś, że w ogóle rzadko pytałam. Zaczęłam monolog: „Nie kłóćmy się, proszę, chciałabym pojechać na weekend do Trójmiasta, trzeba ustalić, co z karate Hani…”. Ale głos mi zamarł. Zobaczyłam, że stoisz oparty o krzesło  i patrzysz. Nie, nie na mnie tylko przeze mnie. „Słyszysz?”, upewniłam się. „Czuję, że jestem w dziwnym punkcie życia”, odpowiedziałeś. „To znaczy w jakim?”, zdenerwowałam się. Tego wieczoru spałeś na kanapie, a ja myślałam, że po prostu zwariowałeś. Tydzień później spakowałeś swoje rzeczy w walizkę, którą kupowaliśmy razem na lotnisku w Kopenhadze. Tej ostatniej nocy spytałeś: „Mogę się tu jeszcze przespać? Rano powiem Hani. Nie chcę, żeby się przestraszyła, że mnie nie ma”. „Wynoś się”, rzuciłam. „Potrzebuję czasu, taki próbny miesiąc w samotności”.

Po trzecie: Porównanie
Była ładna. Delikatne rysy, jasne włosy, upięte w ciasny kucyk. Pierwszy raz zobaczyłam ją w Internecie. Ile razy oglądałam jej zdjęcia? Ona z przyjaciółmi na wakacjach, na spacerze z psem (przecież ty masz uczulenie na sierść), w kostiumie (wybacz, jednak ma ciut za duże stopy i ręce), ze swoją córeczką (ile ona była młodsza od naszej?). Roześmiana, zamyślona, zapracowana. Każde z tych zdjęć rozbierałam na części pierwsze. Spojrzałam na inną kobietę, jak mężczyzna. Chciałam dostrzec, zbadać, co cię w niej urzekło. Potem pojechałam do waszej firmy. Czekałam w samochodzie, aż wyjdzie na papierosa. Śmiała się z kimś, żartowała, potem szła na obiad do pobliskiej restauracji. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że nie ma wypisane na twarzy: „Jestem Jego kobietą, Odbiłam Go tamtej, jestem przez Niego kochana”. I jeszcze zastanawiałam się, jak ona może w ogóle śmiać się i jeść. Ja nie jadłam tygodniami. Chodziłam jej ścieżkami, wypytywałam wspólnych znajomych, jaka jest. Czepiałam się jak ostatniej deski opinii, że jest trochę szalona, neurotyczna, roztrzepana. Przecież ty nie lubisz takich kobiet? Raz do niej zadzwoniłam: „Czy pani wie, że ja mam córkę?”, spytałam. „Przepraszam”, odpowiedziała. Tak jakby jedno „przepraszam” cokolwiek usprawiedliwiało. Nienawidziłam jej nawet za tą delikatność, za to, że nie chciała mnie urazić. W odpowiedzi na mojego mejla napisała: „Jeśli on do ciebie wróci, nie będę walczyć. Jest mi przykro, próbowałam zniknąć, odnajdywał mnie”. Chciałam odpisać: „Tak, jasne. Doskonale wiem, jak potrafi walczyć, gdy czegoś pragnie”.

Po trzecie: Udawanie
„Słyszy mnie pani?”, spytała pani sprzedawczyni w sklepie, gdzie kupowałam Hani zeszyty do szkoły. Spojrzałam zaskoczona. Pomyślałam: „Jasne, że nie słyszę. Co mnie to w ogóle wszystko obchodzi?!”. Wpadałeś do Hani trzy razy w tygodniu. Zabierałeś na weekendy. Nasze dziecko traktowało to jak świetną zabawę. „O, tata ma nowy domek”. A potem te wszystkie drobiazgi, których nie chce się zauważać. Zadzwoniłeś i spytałeś, jak się robi schab ze śliwkami. „Po co ci przepis na schab?”, spytałam, głos uwiązł mi w gardle. I twoja zbyt lekka odpowiedź. „No przecież wiesz, że uwielbiam”. Inny zapach, który unosił się, gdy wpadałeś do Hani, wyciszony telefon i to, że zabierałeś go nawet do łazienki. I inne drobiazgi: Pamiętasz, jak Hania powiedziała: „Ciocia Marta też lubi makaron”, „Kto to jest Marta?”, wycedziłam. „Koleżanka”, odpowiedziałeś. Nawet nie czułeś się w obowiązku przede mną tłumaczyć. Przyjaciółki radziły: „Porozmawiaj z nim. Albo wraca, albo koniec”. Setki pytań: „Ale co się stało?”, „Jesteście w końcu razem?”, „Kto chciał separacji?”. Upokorzenie. Co innego rzucić męża, co innego kochać męża, czekać na jego: „Kocham, przepraszam”.
I tamten wtorek. Zadzwoniła M., przyjaciół ka i powiedziała: „Słuchaj, może ci nie powinnam ci tego mówić, ale po co się łudzić. On przyszedł na firmową imprezę z taką blondynką, Martą”. Byłeś na zebraniu, kiedy zadzwoniłam. Krzyczałam. Powiedziałeś sucho: „Wpadnę wieczorem”. Wyłączyłeś komórkę. Ileż razy ci się nagrywałam? Zapomniałam dać Hani kolację, i chociaż wcześniej obiecałam – nie pomagałam jej w narysowaniu jesieni na plastykę. Nie potrafiłam ruszyć ręką, jak więc mogłam kroić pomidora i malować liście? A potem ten straszny wieczór. „Zakochałem się, to silniejsze ode mnie”. Byłeś taki spokojny, chciałeś pobiec do apteki po proszki uspokajające, zabrać Hanię, żebym mogła się wypłakać. Odpowiedziałam: „Jest w porządku”. Chociaż chciałam błagać, żebyś dał nam szansę, przepraszać za nieodebrane telefony, dni pełne nudy, za to, że nie chciało mi się kochać ani robić ci kolacji.
Katarzyna Troszczyńska

Cały tekst znajdziesz w listopadowym magazynie Gaga



czwartek, 8 listopada 2012

Pluszowy Miś Piou Piou


Będzie wspaniałą i zapewne ulubioną przytulanką dla młodszych i starszych. Miś Piou Piou jest tak zaprojektowany, by rozwijać sprawność motoryczną dziecka. Można kupić w prezencie misia dziewczynkę – Miś Girl – albo misia chłopca – Miś Boy. Każdy pluszak jest zapakowany w eleganckie pudełko, które również może służyć do zabawy, na przykład w chowanie skarbów.


www.babyhana.pl

środa, 7 listopada 2012

Jaki człowiek jest z natury piękny


Znajoma architektka wnętrz opowiadała mi ostatnio historię, która zaskoczyła ją, a mnie wcale. Po powrocie z wieloletniej pracy za granicą została poproszona o pomoc w aranżacji bardzo dużego domu jednej z zamożnych rodzin. W przedsionku tego dworu było idealne miejsce na duże lustro, które po uzgodnieniu z panią domu zamówiła. Gdy lustro przyjechało i zawisło w planowanym miejscu, bardzo atrakcyjna właścicielka stanęła przed nim i wpadła w przerażenie. „To lustro jest za duże!”, krzyknęła. „Dlaczego?”, zapytała zdumiona architektka. „Bo widać w nim całe ciało! Nikt się w nim nie przejrzy!”. No właśnie. Duże lustro, dużo kompleksów, wstydu, nawet odrazy. 
Nic a nic nie byłam zdziwiona tą opowieścią, bo spotykam takie osoby na co dzień. Młodzież na warsztatach Strefy Młodzieży, moje przyjaciółki, wreszcie siebie. Pytam czasem: „Kto stanąłby nago w świetle dnia przed innymi?”. Zgłasza się jedna, dwie osoby. Rzadko prawdziwie, częściej dla żartu albo aprobaty innych. Rozmawiam z młodzieżą o ciele, intymności, płciowości, wreszcie seksualności. Wszystkie tematy łączy podstawowy problem: akceptacji ciała, a właściwie jej braku. Myślałam: „Przeciętny człowiek wstydzi się ciała”. Okazuje się, że „nieprzeciętny” też. Długo trwało, nim udało nam się namówić osobę znaną, by zgodziła się wziąć udział w nagiej sesji z dziećmi. „Co powiedzą inni? Czy posądzą mnie o ekshibicjonizm? Będę uważana za złą matkę?” – takie obawy słyszałam wokół. Dziękuję Patrycji Woy-Wojciechowskiej za odwagę i ryzyko, które podjęła razem z nami. Jej sesja z dziećmi była dla mnie osobiście przepięknym doświadczeniem obcowania z miłością, spontanicznością, otwartością i radością. Wszystkie kobiety, które miały okazję uczestniczyć w tej sesji  stały oniemiałe – nie mogłyśmy oderwać wzroku od wtulonych w siebie małego i większego ciała. Myślałam tylko o tym, jaki człowiek jest z natury piękny. Chciałabym, aby tak było w polskich domach: intymnie, naturalnie, z granicami, które nie krępują naszych emocji i zachowań. By mały człowiek wyrastał w szacunku i miłości dla ciała. Swojego i innych.
Porozmawiajcie z nami na ten temat. Napiszcie o swoich uczuciach i obawach. Pomyślmy wspólnie, co możemy dobrego zrobić w tej sprawie, jak znaleźć złoty środek między potrzebą ludzką a normami społecznymi. Czy to jest w ogóle możliwe?
Za oknem złote liście, pozdrawiam jesiennie.
Małgosia Ohme